

Pojęcie miasta szczęśliwego coraz mniej przystaje do rzeczywistości jaka nas czeka. Wywodzi się bowiem z nowoczesnej wizji świata - takiego, w którym wiemy już i mamy wszystko więc w końcu możemy spokojnie odpocząć. Tymczasem w połowie trzeciej dekady XXI wieku dotrzeć do nas musi, że dobrze (szczęśliwie) już było. Dziś myśląc o naszych miastach musimy przygotować je na kryzysy, które nadejdą – kolejne pandemie, wzrastające, globalne temperatury i ich konsekwencje, postępujące kryzysy zdrowia psychicznego, turbulencje na rynkach finansowych oraz wojny. Owszem - wiele rozwiązań z katalogu „miast szczęśliwych” znajdzie tu dla siebie miejsce. Miasta bardziej odporne na zmiany klimatu, to miasta błękitne i zielone, bioróżnorodne, zwarte, gęste i zeroemisyjne, a więc takie, po których poruszamy się o własnych siłach, a nie samochodami. Lockdown łatwiej przetrwać w mieście silnych, sąsiedzkich wspólnot. To one także są elementem oporu i mobilizacji w sytuacji wojennego kryzysu co pokazały liczne, obywatelskie inicjatywy w miastach Ukrainy.